Pierwsze kroki Samorządowca
Nauczyciel z pasją, który dość późno zdecydował się na rozpoczęcie przygody z edukacją. Wielbiciel muzyki, gitarzysta klasyczny, wieloletni członek kolbudzkiego chóru Camerata Santa Cecilia. Wielbiciel dobrej literatury i dobrej kawy. Kochający mąż, ojciec i dziadek – dla niego rodzina jest wartością najwyższą.
Akumulatory ładuje spędzając czas na rozmowach z żoną, dzieląc się emocjami z przeżytego dnia. Taki jest Włodzimierz Michalski, kiedy zamyka za sobą drzwi Urzędu Gminy i zdejmuje garnitur. Dlaczego postanowił ubiegać się o funkcję wójta gminy Przywidz, jak wygląda początek jego kadencji i jak widzi przyszłość zarządzanego przez siebie obszaru? @wójt gminy Przywidz w rozmowie z Magdą Topińską.
W poprzedniej kadencji stanął Pan w szranki z urzędującym wtedy wójtem, choć nie miał Pan doświadczenia samorządowca. Uzyskał Pan niemal 40% głosów. Skąd pomysł na włączenie się w lokalną politykę i to zaczynając od górnego „C” – najwyższego szczebla?
W.M. - Nie przyjmowałem do wiadomości, że na poziomie gminy to już polityka. Nie myślałem o tym. Jak się okazało, bardzo się myliłem. Odnośnie wyniku, do dzisiaj mam wątpliwości, czy te niemal 40% głosów, które udało mi się uzyskać, było faktycznym poparciem dla mnie, czy też głosem sprzeciwu wyrażonym poprzedniej władzy. Pięć lat później, czyli w ostatnich wyborach, szliśmy z moim kontrkandydatem, urzędującym wówczas od 15 lat wójtem „łeb w łeb”. Zwyciężyłem w tym pojedynku, choć uzyskałem zaledwie dziesięć głosów więcej niż mój konkurent. O czym może to świadczyć? Myślę, że po prostu zyskałem zwolenników i kolejne osoby uznały, że to już czas na zmiany. Jestem zresztą, jak najbardziej na te zmiany otwarty – zawsze we współpracy z mieszkańcami. Tak jak w kampanii przyświecały mojemu komitetowi hasła: otwartość, współpraca, dialog, tak kontynuujemy je po wygranych wyborach. Jak się okazuje, po pierwszych spotkaniach, oczekiwania nie są wielkie. Dotyczą spraw codziennych, jak przejezdne drogi, oświetlenie, dostęp do wodociągu, kanalizacji, czy chodniki, czyli sprawy, które w XXI wieku powinny być oczywistością. Wydaje mi się też, że to, że zdaję sprawozdania ze swojej działalności i ze stanu gminy, otwiera to ludziom oczy. Mieszkańcy zasługują na to, żeby znać prawdę o sytuacji gminy.
Po przegranej zniknął Pan na pięć lat z przywidzkiego życia publicznego. Czy przygotowywał się Pan wtedy do startu w kolejnych wyborach?
W.M. - Pogodziłem się z tym, że wówczas wygrał pan Zimakowski. Uznałem, że w dobrym tonie jest podziękować przeciwnikowi za kampanię, która w moim odczuciu nie była najlepsza. Powiem szczerze, że dla mnie było to trudne doświadczenie. Z mojej perspektywy zakończyło się ono w dniu zaprzysiężenia pana Zimakowskiego, miałem jednak wrażenie, że dla mojego kontrkandydata trwała ona jeszcze przez jakiś czas. Zmusiło mnie to do całkowitego odsunięcia się na pewien czas z życia publicznego, żeby złapać dystans do tego, co się wydarzyło. Jak się później okazało, konsekwencje pierwszego startu ponosiłem również przez kolejne lata, nie tylko ja, ale i moja rodziny, a były one bardzo przykre. Tak że nie, nie myślałem o tym, żeby ponownie ubiegać się o stanowisko wójta.
Dopiero za namową mieszkańców zdecydowałem się na kandydowanie w obecnym roku wyborczym.*
Pana poprzednik wprowadził hasło „Przywidz Eko-Strefa”. Taka sygnatura widniała również na pismach, które rozsyłał urząd gminy. Czy zamierza Pan kontynuować tę tradycję? Jeżeli tak to w jaki sposób?
W.M – Polityka unijna i polityka krajowa wymuszają kontynuację działań proekologicznych. Przede wszystkim stopniowego przechodzenia na zieloną energię – fotowoltaikę, pompy ciepła, czy w przyszłości – być może nowoczesną biogazownię. Jestem otwarty na wszelkie tego typu inicjatywy, które będą przynosiły korzyść mieszkańcom. Mówię tu przede wszystkim o dofinansowaniach z Unii Europejskiej, ale również nowych technologiach, czy otwieraniu się na te stare, już wypróbowane. Uważam też, że nie należy się zamykać na współpracę europejską i trzeba korzystać z oferowanych możliwości i rozwiązań. Chciałbym też wspomnieć tu o wiatrakach, które w poprzednich kadencjach wzbudziły wiele emocji. Zamierzamy wejść w projekt badawczy z nimi związany. Na początek niewysoki, bo zaledwie dwudziestokilkumetrowy wiatrak opuszczany na teleskopach ma stanąć eksperymentalnie na terenie oczyszczalni i zasilać ją dodatkową energią. Jeżeli ten projekt się sprawdzi, pomyślimy o wdrożeniu podobnych rozwiązań na szerszą skalę.
Pozostaje też temat koszenia trawników, który budzi wiele emocji. Nauka dowiodła już jakiś czas temu, że sam trawnik nie jest zdrową formą zagospodarowania terenu, jak zresztą żadna monokultura. Czy rozważał Pan ograniczenie koszenia np. do raz do roku, po dojrzeniu nasion, lub zastąpienie ich tzw „łąkami kwietnymi”?
W.M – Łąki kwietne stają się, w pewnym sensie koniecznością. Nie mamy takich mocy przerobowych, żeby kosić to wszystko w odpowiednim czasie. W tym roku (2024. przyp red.) pogoda sprzyja wegetacji i pracownicy nie nadążają z wykaszaniem wszystkiego tak, jakbyśmy sobie tego życzyli, tak, żeby powstały dywany z trawników. Niemniej jednym z uroków Przywidza jest to, że pozwalamy wzrastać przyrodzie tak, jak ona sobie tego życzy.
Muszę zapytać też o to co dzieje się obecnie w lokalnych instytucjach, a co niepokoi wielu mieszkańców. Po pierwsze sprawa braku głównego księgowego. Wiemy, że Rada Gminy odwołała poprzednią panią skarbnik, w związku z jej przejściem na emeryturę, a kandydatury kolejnej osoby nie zaakceptowała. Jak to ”bezkrólewie” wpływa na sprawy gminy, a co za tym idzie, jej mieszkańców.
W.M – Bardzo dziękuję za to pytanie, bo jest pani pierwszą dziennikarką, która dotyka tego tematu. Dobra wiadomość jest taka, że właśnie zdecydowaliśmy się wraz z panią sekretarz i moim zastępcą, żeby zaproponować radzie gminy kandydatkę na skarbnika. Pani Małgorzata Tkaczyk ma wieloletnie doświadczenie na stanowisku skarbnik powiatu Nowy Dwór Gdański oraz skarbnika Krynicy Morskiej. Budżety są tu porównywalne, przy czym trzeba zaznaczyć, że nasz jest nawet nieco wyższy. Tworząc nowe struktury gminy kładę duży nacisk właśnie na doświadczenie tak, żeby te zmiany przeszły płynnie i bez szkody dla gminy, a przede wszystkim, mieszkańców. W przypadku skarbnika się to nie udało, ale robimy drugie podejście. Jestem już umówiony z Radą Gminy już za kilka dni i mam nadzieję, że tu nie będzie już żadnych wątpliwości i kandydatura zostanie przyjęta.
Początki Pana kadencji nie są łatwe. Do GOPS wkroczyła policja, bo na gorącym uczynku zostały złapane pracownice na niszczeniu dokumentów. Zabezpieczono to, co jeszcze zostało przygotowane do zniszczenia oraz komputer pani kierownik. Czy wiadomo czego dotyczyły zniszczone papiery?
W.M – Tak, rzeczywiście. W tej chwili wiemy, że materiały dowodowe zostały przekazane do prokuratury, która wszczęła w tej sprawie postępowanie. Ze strony urzędu gminy, oczywiście współpracujemy, a także przeprowadzamy kontrole, żeby ustalić czego dotyczyły zniszczone dokumenty, bo w tej chwili nie mamy takiej wiedzy. Stanowisko kierownika Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej piastuje obecnie w zastępstwie pani, która posiada do tego odpowiednie kwalifikacje. Poza tym czekamy na decyzje prokuratury, przesłuchania i liczymy na szybkie rozwiązanie sprawy, bo takie sytuacje w ogóle nie powinny mieć miejsca. Sprawa jest trudna dla nas wszystkich.
Hale sportowe w Pomlewie i Trzepowie. Kolejny temat, który budzi wiele kontrowersji. Czy będzie Pan kontynuował to, co rozpoczął wcześniej urzędujący wójt, czy też gmina zrezygnuje z tych projektów? Jeżeli tak to z jakiego powodu?
W.M - Temat jest tu dość skomplikowany i trudny, ponieważ do ukończenia tych inwestycji należy spełnić kilka warunków. Przede wszystkim – czas ukończenia inwestycji. Założenie było takie, że mają być gotowe do końca tego roku, czyli do 31 grudnia 2024. Natomiast przetarg został rozstrzygnięty w maju. Samo to sprawia, że już nie było żadnej technicznej możliwości wybudowania ich w terminie. Nie da się w ramach jednego zadania wybudować dwóch hal sportowych, z których każda jest warta ponad 5 mln złotych, i zrobić tego dobrze. Wyszliśmy już na wstępie z założenia, że termin realizacji tego projektu należy wydłużyć. Wnioskowaliśmy do ministerstwa o wydłużenie terminu do końca listopada przyszłego roku. W sprawie hal byłem osobiście w Warszawie, rozmawiałem też z senatorem Ryszardem Świlskim, szukałem pomocy również w Urzędzie Miasta Gdańska w osobie pana Adama Korola, byłego posła i ministra. Pomocy szukam nadal, tym razem u posłów z naszego regionu. Obecnie czekamy na decyzję co do wydłużenia terminu budowy, bo dotrzymanie tego, który obowiązuje, jest nierealne. W tym czasie, niestety nie udało się też podpisać umowy z firmą, która wygrała przetarg, Przyczyną jest właśnie fakt braku zgody na wydłużenie czasu ukończenia hal, a co za tym idzie, zabezpieczenia środków na ten cel. I tu wracamy do tematu skarbnika, gdzie w praktyce widać czym skutkuje jego brak. Skarbnik nie może przecież podpisać kontrasygnaty, nie mając środków zabezpieczonych na dany cel. Jeżeli tego skarbnika nie ma, w ogóle nie ma możliwości podjęcia jakichkolwiek wiążących decyzji finansowych. Tym samym działania w kwestii hal w Pomlewie i Trzepowie zostały zablokowane również przez decyzję samej Rady Gminy. Kolejna sprawa to środki własne, czyli to, co pochodzi z budżetu gminy. W nim zapisano, że mamy ponad trzymilionowy deficyt, zacząłem mieć wątpliwości, jak to się ma do ponad ośmiuset tysięcy złotych zabezpieczonych na jedną inwestycję z programu Olimpia*. Okazało się, że były one ujęte w deficycie. Oznacza to, że realnie ich nie ma i należy je zdobyć. Złożyłem wniosek o ponowne przeliczenie wartości inwestycji, ponieważ początkowy koszt budowy jednej z hal wynosił około 3 mln złotych, co wydało mi się znacznym niedoszacowaniem. Okazało się, że koszt wzrósł o ponad 2 mln złotych na każdą z budów. Przy naszym dofinansowaniu niemal równym tej nadwyżce, zabrakło na to pieniędzy. Fundusze trzeba zdobyć z innych źródeł, ale na to potrzeba z kolei czasu. Łączny koszt to niebagatelna kwota ponad 10 mln złotych, a hale muszą przecież być funkcjonalne, bezpieczne i służyć latami, więc nie ma tu miejsca na jakiekolwiek niedociągnięcia.
Kultura. Niewiele się od lat dzieje w Przywidzu i okolicach, poza kultowym już Rock Blue. Czy zamierza Pan kontynuować tę tradycję i czy są plany na zwiększenie liczby zajęć w GOK, czy wydarzeń, w których mieszkańcy będą mogli znaleźć rozrywkę?
W.M - I znów wracamy do tematu skarbnika, bo przecież GOK również nie może funkcjonować bez pieniędzy. Nie wiemy jaki jest stan gminnej kasy, zatem wszelkie inwestycje możemy określać jedynie szacunkowo. Budżet musi zostać ponownie przeliczony po to, żebyśmy wiedzieli na co nas obecnie stać. Wiosenna data wyborów wydaje się być tu niefortunna, trudno zaczynać w połowie roku budżetowego, gdzie inwestycji oczekiwanych i planowanych jest przecież bardzo wiele i dotyczą one nie tyko kultury. Nawiązując do pytania – na Rock Blue chyba nadszedł czas, żeby popracować nad festiwalem w nieco innej, odświeżonej formie. Co do GOK-u: żyje wtedy, kiedy korzysta z niego znaczna część mieszkańców. I to właśnie mieszkańcy będą tworzyć kulturę, sport, rekreację, bo najlepiej wiedzą, jakie są ich potrzeby w tym zakresie. Przykładem jest tutaj niedawny festyn z Suchej Hucie i występ zespołu disco polo Play Boys. Marzy mi się też miejsce, w którym będą się mogły odbywać wystawy, gdzie będzie można napić się kawy, pomyśleć nad obrazem, dziełem sztuki, czy zdjęciem, a może pośmiać się z karykatur. Ponadto w pierwszych dniach sierpnia odwiedzi nad delegacja z gminy partnerskiej Burgaslach. Będziemy rozmawiać o ewentualnej współpracy. Istotnym tematem, który chcemy poruszyć są zanikające cmentarze ewangelickie. Pragniemy, żeby nasi niemieccy partnerzy podjęli się ogrodzenia tych miejsc pochówku. Z kolei z naszej strony polskiej z wolontariuszami zajęlibyśmy się pielęgnacją zniszczonych nekropolii.
Gmina ma ogromny potencjał krajobrazowy, jednak nie przekłada się to na liczbę turystów. Czy Urząd Gminy pod Pana batutą poczyni kroki w kierunku zachęcenia mieszkańców Trójmiasta, czy dalszych regionów Polski, do odwiedzania Przywidza i okolicznych miejscowości?
W.M – Już na etapie budowania nowej struktury założyliśmy, ze turystyka zostanie wyodrębniona z Urzędu Gminy i zagospodarowana przez GOK. Dlatego też ze stanowiska referenta do spraw promocji, turystyki i funduszy sołeckich stworzyliśmy podobne stanowisko, ale funkcjonujące przy ośrodku kultury. Pracownik zajmuje się nie tylko turystyką, ale też sportem i rekreacją. Jakie pomysły będzie miała osoba odpowiedzialna za tę gałąź rozwoju, nie wiem. Mogę się dzielić swoimi i już mam tu propozycję gry terenowej, o której, mam nadzieję mieszkańcy wkrótce usłyszą więcej.
Na terenie gminy Przywidz działa wiele organizacji pozarządowych o różnych profilach. Sam zasiada Pan w zarządzie przynajmniej jednej z nich. Czy myślał Pan o tym, żeby wykorzystać ten potencjał i „zagospodarować” lokalne NGO-sy?
Koła Gospodyń Wiejskich, Klub Seniora, czy Klub Sportowy Filsport działały i w moim rozumieniu robiły to dobrze. Natomiast pozostałe liczne fundacje czy stowarzyszenia działały we własnej przestrzeni, poza auspicjami urzędu gminy. Jako urząd możemy służyć jako organ wspierający i doradczy. Jesteśmy jak najbardziej otwarci na działania i współpracę, natomiast z deklaracjami muszę się powstrzymać do czasu zakończenia reorganizacji. Proszę tu o cierpliwość.
Przed Panem pięć lat trzymania sterów. Jaką ma Pan wizję tego, jak gmina powinna wyglądać pod koniec Pana kadencji? Jaka jest gmina Przywidz w Pana marzeniach?
W.M – Na koniec zadała mi pani najtrudniejsze pytanie. Nie chcę narzucać swoich wizji, ale marzy mi się, żeby gmina została zjednoczona i żebyśmy my wszyscy, jako mieszkańcy, potrafili działać wspólnie dla również wspólnego dobra. Żebyśmy dążyli konsekwentnie do wspólnego celu. Pragnę, żebyśmy czuli też odpowiedzialność za naszą przestrzeń. Chciałbym, żebyśmy wszyscy byli dla siebie bardziej tolerancyjni, cierpliwi i życzliwi i żebyśmy patrzyli w jednym kierunku, mówiąc nadal różnymi głosami. Żebyśmy wzmacniali to co nas łączy, a nie to co nas dzieli.
I tego Panu i mieszkańcom serdecznie życzymy. Dziękuję za rozmowę.
W.M – Również bardzo dziękuję.
*Program Olimpia – rządowy program budowy przyszkolnych hal sportowych, Więcej na stronie https://www.gov.pl/.../program-olimpia--program-budowy...
Fot. Piotr Torłop